Szanghaj jest metropolią, która bardzo mnie zaskoczyła od pierwszego dnia. Przed przyjazdem wiedziałam, że stanowi centrum biznesowe, finansowe i przemysłowe Chin; że ze względu na swoją osobliwą historie (ma ponad 1000 lat) ma zabudowania kolonialne w stylu francuskim; że, to nowoczesne miasto wieżowców, a na każdym kroku mogę spodziewać się technologicznych udogodnień i bogatego życia nocnego. I faktycznie: Szanghaj to 3-cie w Azji najważniejsze centrum finansowe po Singapurze i Hongkongu (de facto Szanghaj współzawodniczy z Hongkongiem o status ekonomicznej stolicy ChRL), działa tu jedna z największych giełd, to największy port kontenerowy na świecie, to centrum innowacji, gdzie wiele znanych międzynarodowych firm utworzyło na przestrzeni lat swoje centra innowacji, to tutaj powstają nowoczesne elektryczne samochody. To jedno z najszybciej rozwijających się miast na świecie, które jest gospodarzem wydarzeń z zakresu biznesu i kultury o randze światowej. Szanghaj był gospodarzem Expo 2010, znajduje się tu tor Formuły 1 – Shanghai International Circuit. Szanghaj na wzór Nowego Jorku to ‘miasto, które nigdy nie śpi’. Inne określenia miasta to Paryż Wschodu, Królowa Orientu i… Azjatycka Prostytutka, odwołująca się do lat 20-tych i 30-tych XX wieku, kiedy przestępczość i prostytucja były na porządku dziennym)
Jednak mimo jego dynamiki i ogromu (to największe miasto Chin pod względem liczby ludności!), Szanghaj zaskoczył mnie spokojem, gościnnością i wielowymiarowością. Yu Garden pozwala spojrzeć na cesarskie Chiny, wille we francuskiej dzielnicy stanowią schronienie od zgiełku miasta i przenoszą nas w czasoprzestrzeni do Paryża dwudziestolecia międzywojennego, podobnie jak the Bund z największa ilością budynków art deco jest świadectwem tamtej epoki . Nie bez przyczyna Szanghaj określa się Paryżem Wschodu. Futurystyczne zabudowania Pudong to mandaryńskie oblicze nowoczesnych Chin, a świątynia Jing’an pozwala nam się przyjrzeć buddyjskim zwyczajom i tradycyjnym Chinom. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Pierwsze wrażenie po przyjeździe do Szanghaju, to że ludzie są bardziej uśmiechnięci i przyjaźni, a miasto zielone i ma więcej przestrzeni użytku publicznego. Jednak największe wrażenie wywarła na mnie przestrzeń nad rzeką, światła i formy oddziałujące na wszystkie zmysły. Wieżowce i zabudowania kolonialne, a wraz z nimi światła odbijające się w tafli rzeki, przypominały mi Hong Kong oraz Singapur. To szczególne połączenie nowoczesności i historii , podobnie jak kosmopolityczna atmosfera miasta, wyróżniają je na mapie Azji.
Zdecydowanie w Szanghaju nie można się nudzić, a miasto oferuję wiele. Więc co warto?
1.Świat u Twoich stóp
Szanghaj jest piątym na świecie miastem z największą liczbą wieżowców (wg definicji budynki mające >40 pięter i >150m wysokości). Jest ich 159! Wyżej plasują się jedynie Hong Kong (355), Nowy Jork (280), Shenzhen (222) i Dubaj (190). Tym samym nie jest liderem w Chinach w zakresie ilości, ale jakości już tak! Najwyższy chiński wieżowiec to Shanghai Tower (632m), będący jednocześnie drugim najwyższym budynkiem świata po Burj Khalifa (830m). Znajduje się w Lujiazui, Pudong i ma najwyższy taras obserwacyjny (562m) oraz jedne z najszybszych wind świata (74km/h). Lujiazui to również miejsce innych futurystycznych budynków. Zadzierając głowę do góry, zaraz obok Shanghai Tower zobaczymy Shanghai World Financial Center (492m) na wschód i Jin Mao (421m) na północ. Niczym trójca królują nad miastem. Shanghai World Financial Center popularnie nazwany jest otwieraczem do butelek, to najwyższy budynek na świecie z ‘dziurą’. Na jego górnych kondygnacjach (piętra 79-93) znajduje się hotel Park Hyatt. To z kolei trzeci najwyżej położony hotel na świecie. Z 92 piętra można podziwiać panoramę miasta, sącząc prosecco (zwłaszcza podczas środowych ‘ladies night’). Jin Mao z kolei to najwyższy budynek, który został wybudowany w latach 90-tych. Hotel Grand Hyatt Shanghai (piętra 53 – 87) to opcja, by poznać budynek od wewnątrz. Zwłaszcza atrium hotelu stanowi architektoniczną perełkę.
Zostawiając liczby i rekordy na boku, warto po prostu podziwiać architekturę i sztukę inżynierii wieżowców i innych budynków Lujiazui. Czy to z tarasów widokowych czy barów i restauracji hotelowych, mamy sposobność podziwiać miasto z innej perspektywy. Mamy świat u naszych stóp! Jak już zejdziemy na ziemię, to wciąż warto mierzyć wysoko! Przechadzka pomiędzy wieżowcami z głową do góry pozwala na dostrzeżenie innych detali architektonicznych.
To, że mamy świat u naszych stóp, najbardziej odczujemy w Oriental Pearl Tower, który oferuje przeszkolony taras widokowy. Cała podłoga jest ze szkła, a my możemy spoglądać w dół z 263 metrów! Nie dla osób z lękiem wysokości! Oriental Pearl Tower, który de facto jest wieżą telewizyjną, daje nam możliwość podziwiana całej panoramy Szanghaju z jednego z trzech tarasów (90m, 263m i 351m). Warto poświęcić jednak trochę więcej czasu i wybrać się do restauracji obrotowej (267m). W przeciągu trwania lunchu lub kolacji, tj. 3h, zatacza całe koło, a my możemy spokojnie przyglądać się miastu z góry, testując międzynarodowe i lokalne specjały, które są serwowane w postaci bufetu. Nie spodziewałam się dużo po jedzeniu, ale jak na bufet w miejscu turystycznym, pozytywnie się zaskoczyłam. Wybór jest duży, a każdy znajdzie coś dla siebie. Restauracja otwarta jest tylko w porze lunchu i kolacji. Wybór jest kwestią indywidualną: w trakcie lunchu możemy podziwiać więcej szczegółów miasta i restauracja nie jest zatłoczona, łatwiej o stolik przy samym oknie. Wieczorami kolejki są długie, a tłumy duże. Wtedy odczujemy, że jest to miejsce stricte turystyczne. Możemy spędzić trochę czasu zanim w ogóle dotrzemy do naszego stolika. Ale nasz wysiłek zostanie wynagrodzony światełkami i nocna panoramą miasta pełnej magii i uroku.
Osobiście wybraliśmy opcję lunchu, z czego byłam bardzo zadowolona. Na spokojnie, bez walki o stolik i jedzenie, z przepięknym widokiem. A na wieczór espresso martini na jednym z rooftopów z widokiem na panoramę Szanghaju.
2. Spacer po planie filmowym
Nie chodzi tu o plan filmowy sensu stricte, chociaż Szanghaj to centrum chińskiej kinematografii. Szanghajską promenada, zwana The Bund, jest zwłaszcza popularna wśród filmowców. Szanghaj został wybrany do scen filmu o Jamesie Bondzie ‘Skyfall’ (2012), jak również wykorzystany została w filmie Stephena Spielberga ‘Imperium Słońca’ (1987) oraz innych produkcjach lokalnych i międzynarodowych:
Skyfall (2012): https://www.youtube.com/watch?v=eHTI9srlI2E
Looper (2012): https://www.youtube.com/watch?v=NzCN96j7K60
Mission Impossible 3 (2006): https://www.youtube.com/watch?v=1RBIorR9JCI (miasteczka wodne wokół Szanghaju)
Indiana Jones and The Temple of Doom (1984): https://www.youtube.com/watch?v=4ta9cHCIFv0
Zwłaszcza początek Indiana Jones odwołuje się do Szanghaju lat 30-tych. Po otwarciu portu w Szanghaju i napływie obcokrajowców, głównie Francuzów, Brytyjczyków i Amerykanów, wpływy zachodnie i wschodnie zaczęły się mieszać we wszystkich aspektach, od mody po architekturę. Lata 20-te po 40-te to intensywny rozwój stylu art deco w Szanghaju, łączący elementy dekoracyjne obu kultur. Po dzień dzisiejszy Szanghaj jest miastem z największą ilością zachowanych budynków w tym stylu. Wiele z nich zlokalizowanych jest przy The Bund – promenadzie nad rzeką Huangpu, która z jednej strony ukazuje nam wspaniałość architektury art deco i przenosi 100 lat wstecz, a po drugiej stronie rzeki oferuje niepowtarzalną panoramę nowoczesnej wersji miasta z futurystycznymi wieżowcami. The Bund zapiera dech w piersiach zarówno za dnia, jak i po zachodzie słońca. Najlepszy czas na zdjęcia i spacery to 18-22, kiedy obie strony zostają podświetlone i możemy podziwiać grę świateł. Po 22 niestety światła gasną, ale widok wciąż jest imponujący. Możemy wybrać się na spacer po promenadzie, odkrywając przy okazji tymczasowe instalacje i rzeźby, popłynąć statkiem (albo w wersji ekonomicznej promem miejskim) albo siąść w jednej z restauracji lub barów z widokiem na rzekę. Opcji jest wiele. Three on the Bund to sześciopiętrowy budynek, gdzie na każdym piętrze jest inna restauracja, w tym nagrodzone przez przewodnik Michelin; na ostatnim piętrze natomiast bar z tarasem widokowym. Restauracje w budynku są ekskluzywne, jak zresztą większość miejsc, które znajdują się w okolicach The Bund.
3. Bieg z widokiem
Pozostając nad rzeką proponuje udać się na druga stronę. The Bund jest miejscem numer jeden we wszystkich przewodnikach, ale po drugiej stronie znajdziemy promenada, która ciągnie się kilometrami wzdłuż rzeki. Wieżowce mamy na wyciągniecie ręki, a po drugiej stronie rzeki majestatyczny The Bund. To samo miasto, ta sama rzeka, ale jednak perspektywa się zmienia. Spokojniejsze niż the Bund ma wzdłuż promenady bardziej przystępne cenowo dla przeciętnego turysty opcje na kawę czy kolację. Promenada ma część dla pieszych i osobna ścieżkę do biegania. Wieczorem ścieżka biegowa zapełnia się: z jednej stromy ze względu na niższą temperaturę, z drugiej na przepięknie oświetlone oba brzegi rzeki. Z takim widokiem można biec kilometrami i nie czuć dystansu. Przemierzamy kilometr za kilometrem w przepięknym otoczeniu. Palmy po drodze to tylko wisienka na torcie. Dla tych, którzy nie są amatorami biegania, spacer jest równie satysfakcjonującym doświadczeniem. Im bardziej oddalamy się od Pearl Tower na południe w kierunku Nanpu Bridge, tym promenada staje się spokojniejsza i bardziej zielona. Z dzielnicy biznesowej przechodzi w dzielnicę mieszkaniowa, a niewielu turystów się tu zapuszcza.
4. Kulinarne odkrycia
Bogata historia Szanghaju przejawia się ma wielu wymiarach, w tym kulinarnym. Kuchnia chińska jest bogata sama w sobie, na to nakładają się wpływy francuskie, angielskie, żydowskie, rosyjskie. Szanghaj, po otwarciu się na świat na początku XX wieku, chłonął zachodnie wpływy nie tylko w architekturze, ale również w gastronomii. Dziś to kosmopolityczna metropolia, którą zamieszkuje wielu obcokrajowców z całego świata. Przekłada się to na serwowane dania, a kuchnia często łączy trendy i smaki, proponując innowacyjne kulinarne doznania. Położenie Szanghaju na południe od rzeki Jangcy i u ujścia rzeki Huangpu ma nie mniejszy wpływ na szanghajskie specjały. Serwowane są dania ‘pochodzące z rzeki’, w tym ryby i owoce morza. Jednak najbardziej znanym daniem w Szanghaju jest krab (hairy crab – Dàzháxiè 大闸蟹), serwowany w restauracjach zwłaszcza na jesieni. W dziewiątym i dziesiątym miesiącu lunarnym kraby są one ‘najgrubsze’ i najlepsze w smaku. To najlepszy czas, żeby odwiedzić Szanghaj, jeśli chcemy spróbować tego dania. Gotowane na parze, podawane z dodatkiem octu i imbiru, czasami cukru. Ogólnie kuchnia szanghajska jest słodsza od kuchni pozostałych prowincji Chin. To dobra opcja, dla osób, które nie lubią jeść ostrych i tłustych potraw. W trakcie sezonu krabowego są one tez składnikiem xiaolongbao – innego dania specyficznego dla tego regionu. Krab podawany też bywa z tofu. Nie można opuścić Szanghaju bez spróbowania wspomnianego Xiǎo lóng bāo (小笼包), czyli specjalnych pierożków na parze, z zupą w środku, wypełnionych mięsem lub krabem. Uwaga parzy! Zaraz po podaniu należy jeść ostrożnie, bo zupa wewnątrz wrze. Fuzja kuchni i stylów przejawia się chyba najlepiej w barszczu szanghajskim (Luó sòng tāng, 罗宋汤). Buraki zostały zastąpione marchewką, a do środka dodawane są kawałki wołowiny i selera.
W zakresie restauracji istnieje wielka różnorodność: od ulicznych barów poprzez małe rodzinne biznesy i sieci aż po ekskluzywne opcje. Znajdziemy wszystko. Uliczne przekąski i restauracje nagrodzone gwiazdkami Michelina. Jak dużym i wysublimowanym rynkiem jest Szanghaj świadczy fakt, że od kilku lat nagradzany jest przez przewodnik Michelina (podczas, gdy w Pekinie dopiero w tym roku po raz pierwszy zostanie ogłoszony ranking), a na mapie miasta w 2019 mamy jedną restaurację z trzema gwiazdkami, 8 z dwoma gwiazdkami i 25 restauracji nagrodzonych jedną gwiazdką. Dla porównania w tym samym czasie w całej Polsce mamy 2 restauracje z jedną gwiazdką. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że Szanghaj to nie tylko centrum finansowe i biznesowe, ale również gastronomiczne. Należy po porostu włóczyć się po ulicach i straganach jedzeniowych i próbować, czego się da. Albo alternatywnie wybrać się na ekskluzywną degustacje. Smacznego!
Restauracje Michelina: https://guide.michelin.com/en/article/news-and-views/michelin-guide-shanghai-2019-selection#
5. Bąbelki na wysokości
Zarówno Szanghaj kolonialny po stronie The Bund , jak i futurystyczne wieżowce w Lujiazui można podziwiać godzinami, zwłaszcza po zaświeceniu świateł. Przechadzając się po mieście albo spoglądając z hotelowego okna, zastanawiałam się, czy ten widok może się znudzić. Za każdym razem odkrywałam coś nowego, a gra świateł ze zmieniającym się scenariuszem tylko potęgowała to uczucie. Do tego ciepły klimat przez większą część roku, który sprzyja spędzaniu wieczorów na tarasach widokowych, sącząc ulubiony trunek. To jedne z lepszych okoliczności do podziwiania Szanghaju, po prostu na spokojnie. Rooftopy zlokalizowane są po obu stronach rzeki, jednak więcej opcji mamy po stronie the Bund, która oferuje nam możliwość podziwiania wieżowców i ich odbijających się w wodzie sylwetek. Osobiście uwielbiam rooftopy i już pierwszego dnia, przechadzając się ulicami, trafiłam przez przypadek na jeden. POP bar w The Three on Bund daje nam możliwość przyjrzenia się miastu. Mamy niczym nie zmącony widok. Ale to nie jedyna opcja po tej stronie rzeki: TOPS w Banyan Tree, Bar Rouge, Vue Bar, Swatch Art Peace Hotel, Char Bar w hotelu Indigo oraz bardziej ekonomiczna opcja Captain Bar. A to tylko niektóre możliwości. Flair w Ritz-Carlton na 58 piętrze to najwyższy rooftop w Chinach i chyba najbardziej popularna opcja po drugiej stronie rzeki. W Lujiazui mamy też wyżej położone bary i restauracje, ale są one już całkowicie zaszklone i nie mamy możliwości wyjścia na zewnątrz. Jako że jest to popularna opcja do imprezowania, to w weekendy lepiej zrobić rezerwację!
6. Buddyzm czy taizhi?
Pomimo całej nowoczesności Szanghaju, tradycja jest tu mocno zakorzeniona. Jeśli chcemy zajrzeć w bardziej tradycyjne oblicze Szanghaju powinniśmy udać się do świątyni Jing’an w niedzielę. Spodziewajmy się tłumów, ale też możliwości przyjrzenia się buddyjskim tradycjom z modłami, zapalaniem kadzideł, rzucaniem monet na szczęście. Jing’an jest najbardziej znana świątynia buddyjską w Szanghaju, która ma 780 lat. Zlokalizowana przy Nanjing West Road, to ukryta oaza wśród biurowców i centrów handlowych. Usytuowaniem i panującą atmosferą przypominała mi pochowane wśród wieżowców świątynie w Hongkongu. Do Jing’an tłumnie przychodzą Szanghajczycy, by czcić figurki buddy. Jest to jedna z głównych różnic między chińskim a oryginalnym buddyzmem. W Chinach dominuje przekonanie, że budda jest nie tylko nauczycielem, ale również bogiem, którego należy czcić i prosić o pomoc i zbawienie. Kolejna różnica to wyobrażenie buddy: w wielu krajach uznaje się, że dostał oświecenia po długim poście, w związku z czym króluje wizerunek buddy chudego i medytującego pod drzewem. W centralnej Azji budda jest zdrowy i pełen sił, niczym starożytni greccy bogowie. W przeciwieństwie do tych wierzeń w Chinach dominuje ‘śmiejący się budda’ z kilkoma kilogramami nadwagi. Głównym celem chińskich wyznawców buddyzmy jest bycie szczęśliwym, stąd przedstawiany jest wizerunek buddy śmiejącego się, grubego, uśmiechniętego. De facto chińscy wyznawcy buddyzmu wierzą w synkretyzm buddyzmy i taoizmu, tym samym modlą się do bogów obu nurtów. Obok buddyzmy i taoizmu, konfucjanizm to trzecia religia, która króluje w Chinach, bez mocnego rozgraniczenia między nimi. Niemniej jednak świątynia daje nam niepowtarzalną możliwość przyjrzenia się wierzeniom i praktykom, jak również klasycznej architekturze miejsca. To bardziej transcendentalne doświadczenie.
Kiedy już będziemy wystarczająco uduchowieni, możemy odpocząć w pobliskim parku Jing’an. Park sam w sobie jest niewielki, ale jest doskonałym miejscem do obserwowania praktyk taizhi. Już samo patrzenie jest medytacją! Uduchowieni możemy wybrać się na obiad do pięknie położonej nas wodą restauracji w parku. Thai Gallery to nieturystyczna doskonała opcja na niedzielny lunch.
7. Zgub się w labiryncie Tianzifang
Tianzifang to plątanina wąskich uliczek, które mają swój niepowtarzalny klimat. Na tyłach Taikang Road to istny labirynt, gdzie poukrywane są butiki, sklepiki, knajpki, galerie. Klimatu dodają zwisające przewody elektryczne i buczące jednostki klimatyzatorów. Tianzifang to również idealne miejsce na podziwianie zachowanych budynków shikumen (co dosłownie oznacza ‘kamienne drzwi’). Shikumen to rodzaj tradycyjnych kamienic specyficznych dla architektury Szanghaju. Ze względu za skupienie tych budowli, Tianzifang często porównywane jest to innej części miasta – Xintiandi. Jednak w przeciwieństwie do Xintiandi, w Tianzifang przetrwało więcej oryginalnych budowli, które zostały odrestaurowane. Wraz z wiszącymi kablami, klimatyzatorami, palmami, lampionami i alternatywnymi butikami i restauracjami tworzą swoisty i autentyczny klimat miejsca. Pobliskie studia artystyczne zostały przekształcone ze starych fabryk. Ze względu na swój alternatywny charakter bywa nazywane szanghajskim SOHO.
8. Odkryj Chiny z perspektywy wody
Szanghaj położony jest ujścia Jangcy, co determinuje wiele aspektów jego życia: od biznesu po kuchnię. Liczne odnogi rzeki spowodowały, ze na przestrzeni wieków osady ludzkie były budowane nad wodą, a kanały wykorzystywane jako drogi. Sam Szanghaj położony jest nad rzeką, a w jego promieniu znajdują się liczne stare miasta wodne. W nich czas się zatrzymał. Wystarczy wyjechać godzinę od Szanghaju i przenosimy się do innej rzeczywistości. To Chiny bardziej autentyczne, gdzie życie toczy się jak za dawnych czasów: możemy wybrać się do herbaciarni, podziwiać tradycje, białe, kamienne domy, zakupić chińskie ciastka ananasowe, zobaczyć jak klasycznie ozdabiane są przedmioty użytku codziennego, odpocząć w jednej z pagód w parku, przejechać rikszą albo długą łodzią. Tu ludzie wciąż wykorzystają kanały wodne do łowienia ryb, transportu, a nawet prania. W najbliższym sąsiedztwie Szanghaju, ale jednocześnie najbardziej popularne wśród turystów, są: Qibao i Zhujiajiao. Tu najłatwiej się dostać i jeśli mamy mało czasu, to jest to opcja warta rozważenia. My wybraliśmy się do Tongli (同里), które znajduje się niedaleko Suzhou. Urokliwie położone, bez tłumów, z miarę prostym dojazdem (1.5h od Szanghaj / 0.5h od Suzhou).
Uwaga! Stacja metra Tongli jest oddalona o 60 min spacerem od miasteczka wodnego, a sama droga nie jest przyjemna. Stacja położona jest na odludziu, nie ma taksówek ani nawet sklepów. Zostaje tylko auto-stop. Jeśli jedziemy pociągiem do Suzhou, lepiej z dworca wybrać opcję autobusu lub taksówki do Tongli.
Tongli to jedno z najlepiej zachowanych miast wodnych z ponad tysiącletnią historią. Miasteczko stanowi system 15 kanałów i 7 wysepek, otoczone jest 5 jeziorami. Nie bez powodu nazywane jest mini- Wenecja Wschodu. Cały ten system połączony jest prawie 50-ma mostami, w większości pochodzącymi z czasów dynastii Song, Yuan, Ming i Qing. Stanowią one wdzięczne tło do fotografii. Zresztą Tongli często wybierane jest przez fotografów i artystów. Za każdym rogiem czeka nas coś wyjątkowego. Najbardziej znane mosty to Taiping (most Pokoju i Spokoju), Jili (most Szczęścia), Changqing (most Trwającej Celebracji). Wierzy się, że wszystkie wyrażają błogosławieństwa. W ważnych momentach życiowych jak małżeństwo czy narodziny dziecka, mieszkańcy udają się na mosty i modlą o szczęście i pomyślność.
Tongli często uznaje się za ‘muzeum starożytnej architektury’. Może nie są to czasy stricte starożytne, ale przechadzając się nad kanałami napotykamy na domy i świątynie z czasów dynastii Ming i Qing (1368-1911). Przepięknie wyglądają zwłaszcza z perspektywy wody – dobrą opcją jest przepłynięcie się kanałami na tradycyjnej długiej łodzi (CNY 90 za łódź za 20-30min; zabiera do 6 osób). Jak już będziemy zmęczeni miastem, warto wybrać się do Ogrodu Tuisi, gdzie w pawilonach nad wodą możemy wypocząć. Ogrody, podobnie jak inne zabytki w miasteczku, są wliczone w bilet wstępu do Tongli, który musimy kupić na wejściu do miasteczka (CNY 100 na dzień; jednorazowe wejście).
W drodze powrotnej, zanim udamy się na pociąg powrotny do Szanghaju, warto zajrzeć do Suzhou. Urokliwa jest zwłaszcza ulica Shantang, położona przepięknie nad wodą. Stąd już niedaleko do dworca. Żałuję, że nie miałam więcej czasu w ‘mieście ogrodów’, jak często określa się Suzhou. Krótki pobyt wywarł na mnie pozytywnie wrażenie i poczucie, że warto spędzić tu przynajmniej jeden cały dzień.
Inne miasteczka wodne w okolicy Szanghaju to Xitang, Luzhi, Wuzhen, Nanxun i wiele innych w zależności od indywidulanych preferencji. Jeśli nie mamy czasu, to przynajmniej możemy poznać Szanghaj z perspektywy wody, czyli przepłynąć się rzeką Huangpu z widokiem na the Bund i wieżowce. Ale to już całkiem inne doświadczenie.
9. Europa w Azji?
Co odróżnia Szanghaj od innych miast chińskich, to duży wpływ kultury zachodniej. Zwłaszcza elementy francuskie są widoczne. Do tego stopnia, że mamy całą dzielnicę French Concession (上海法租界. To dawna koncesja francuska z lat 1849-1943, ale w późniejszych latach jej charakter został utrzymany. Ma ona unikalny na skalę chińską charakter: wille i ulice poukrywane wśród tuneli zieleni, międzynarodowe restauracje, gdzie można zjeść na zewnątrz (większość restauracji w Chinach jest umiejscowiona w zamkniętych, klimatyzowanych pomieszczeniach), niezależne galerie i butiki, kawiarnie, księgarnie. Czas płynie tu wolniej i można odpocząć od zgiełku miasta. Park Fuxing to połączenie francuskiej formy ogrodów z elementami chińskimi. Niedaleko przy Sinan Road znajdują się: była rezydencja Sun Yat-sena – lidera Kuomintangu i pierwszego prezydenta Republiki Chińskiej, jak również była rezydencja generała Chow En-lai – pierwszego premiera Chińskiej Republiki Ludowej. To w Szanghaju miał miejsce pierwszy kongres Chińskiej Partii Komunistycznej. Miejsce to obecnie muzeum i znajduje się przy Xingye Road w sąsiednim Xintiandi. Mimo ważnych z perspektywy chińskiej miejsc historycznych, Koncesja Francuska to przede wszystkim zielona oaza spokoju w mieście, dająca nam posmakować fuzji kultury chińskiej i francuskiej.
Podobny do Francuskiej Koncesji charakter ma wspomniany Xintiandi (新天地), znany zwłaszcza z przepięknych shikumen. Moim ulubionym miejscem w Xintiandi jest plac z fontanną i restauracjami naokoło, wieczorem podświetlany lampkami, całość wyłączona z ruchu samochodów. Czujemy się bardziej jak na rynku w miasteczku francuskim niż w Azji. Restauracje również mają charakter bardziej międzynarodowy. Większość tych miejsc znajduje w zabudowaniach shikumen – na zewnątrz ma tradycyjny wygląd, ale wewnątrz jest nowocześnie. Podobnie na ulicy – z jednej strony shikumen poukrywane wśród zieleni , z drugiej wieżowce. Xintandi oznacza „Nowy Świat” (literacko nowe niebo i ziemię) i łączy Szanghaj lat 20-tych i ten XXI wieku. Tutaj spotykają się dwie epoki, tworząc ciekawą mieszankę. Strefa zlokalizowana jest wokół Madang Road i jest to jedno z ulubionych miejsc wśród mieszkańców i turystów w zakresie restauracji i barów, jak i zakupów. Życie nocne tu kwietnie, chociaż ma raczej spokojniejszy i bardziej klimatyczny charakter. Popularność tej części miasta przejawia się w cenach nieruchomości – niektóre apartamenty kosztują tu więcej niż podobne w Tokio, Londynie czy Nowym Jorku.
10. Partner z parasolki
Unikalny na skalę światową jest szanghajski rynek matrymonialny. Co weekend w parku na People’s Square wystawionych jest tysiące parasolek. Przemierzamy alejki i odnosimy wrażenie, że parasolki nigdy się nie kończą. Na każdej odręcznie napisane ogłoszenia… opis kandydatów na małżonka. Wiek, waga, wzrost, wymagania wobec potencjalnego kandydata. Kiedy przyjrzymy się bliżej, to ogłoszenia dotyczą osób w tradycji chińskiej uważanym za ‘staropanieńskich’, czyli 26 – 35 lat, ale osoby uczestniczące są po pięćdziesiątce. To rodzice i dziadkowie kandydatów, najczęściej uczestniczący w targu bez ich wiedzy i zgody. Na targ trafiłam w zasadzie przez przypadek. Czytałam wcześniej, że coś takiego istnieje, ale nie miałam pojęcia ani o formie ani skali. Zajrzałam przy okazji, będąc w okolicy, i bardzo się zdziwiłam, że wciąż w XXI wieku takie miejsca istnieją w centrum światowej metropolii, do jakiej aspiruje Szanghaj.
Szanghajski rynek matrymonialny (人民公园相亲角) odbywa się w soboty i niedziele od 12 do 17. Jego nazwa oznacza mniej więcej ‘zaułek randki w ciemno w parku ludzi’. Uczestniczą w nim rodzice, a głównym celem jest znalezienie odpowiedniego partnera dla dziecka. Główne kryteria to wzrost, waga, kariera zawodowa, zarobki, poziom edukacji, wartości rodzinne, chiński znak zodiaku, osobowość. Rzadko spotka się informacje o zainteresowaniach czy hobby. Wszystkie te informacje są do publicznej wiadomości na wspomnianych parasolkach, a rodzice próbują znaleźć idealnego kandydata. O RODO możemy zapomnieć. Podobnie jak o uczuciach, które tu nie mają znaczenia. Zdecydowana większość ogłoszeń dotyczy kobiet. Tutaj lista wymagań też jest dłuższa. Kandydat bez własnego mieszkania nawet nie będzie brany pod uwagę. Dodatkowo zawód rodziców ma znaczenie. Wiele osób przyjeżdża z okolic Szanghaju, ponieważ ‘złapanie’ szanghajskiego męża czy żony , to awans społeczny. To taki klasyczny tinder w wydaniu chińskim.
Szanghaj jest zdecydowanie miasta, gdzie ciągle coś się dzieje i nie ma czasu się nudzić. Powyższa lista nie wyczerpuje wszystkich atrakcji, miasto ma wiele do zaoferowania i każdy znajdzie coś dla siebie. Na koniec wspomnę jeszcze o dwóch osobliwych atrakcjach, które jednak nie trafiły do mojego top 10:
- pociąg Maglev
Maglev jest to pociąg, który nie ma szyn. Porusza się bez styku z powierzchnią dzięki unoszeniu elektromagnetycznemu. Wykorzystanie pola magnetycznego pozwala osiągnąć prędkość do 430km/h, dzięki czemu trasa 30km pokonywana jest w 7 minut i 20 sekund. Mimo że system kolei magnetycznej rozwijany jest w Niemczech i Japonii, szanghajski Maglev jest najszybszą i na razie jedyną dostępną do użytku publicznego koleją magnetyczną. Kolej łączy lotnisko międzynarodowe Pudong i stację metra Longyang, ale nie jest włączona do systemu metra. Bilet za pojedynczy przejazd to 50 CNY.
Kolej działa od 6.45 do 21.40, ale wyłącznie przez kilka godzin dziennie (09:00–10:45, 15:00–15:45) osiąga maksymalną prędkość 430km/h. W pozostałych przedziałach czasowych jeździ z prędkością 300km/h, czyli wolniej niż pociąg na linii Pekin-Szanghaj. Jeśli chcemy przejechać się z maksymalną prędkością, mamy małe okienko czasowe. Wygoda podróży jest średnia, a w wagoniku czuć przeciążenia i trochę rzuca na boki. Czasowo nie wychodzi nas dużo szybciej, bo musimy dotrzeć na stację, kupić bilety i poczekać – Maglev jeździ co 15-20 min. Ponadto stacja usytuowana jest w Pudong, poza głównymi turystycznymi obszarami, można dojechać metrem albo taksówką. Jeśli taksówkarz wyrzuci nas od strony centrum handlowego, które jest połączone z Maglev, musimy z bagażem przejść przez kilka pięter i korytarzy zanim dotrzemy na miejsce. I to bez żadnych oznakowań. Mieliśmy szczęście, że w podobnej sytuacji była Chinka, która wysiadła z taksówki obok. Co chwilę pytała o dalszą drogę, a my za nią podążaliśmy. Rada – wywieramy nacisk (po chińsku 😉 ) na kierowcę, że ma podwieźć od stronu wejścia głównego. Jak już dotrzemy na lotnisko, to okazuje się, że znowu mamy kilometry do przemierzenia zanim dotrzemy na terminal. Montowanie bramek wejsciowych identycznych do tych w metrze nie jest też najlepszym pomysłem w przypadku pociągu lotniskowego. No chyba że podróżujemy bez bagażu.
Podsumowując, przejazd koleją magnetyczną jest ciekawym doświadczeniem, ale przy następnej wizycie w Szanghaju wybiorę inne formy dotarcia na lotnisko. W przyszłości pewnie będzie też więcej możliwości podróżowania tego typu pociągiem. Jak wspomniałam Niemcy i Japończycy pracują nad koleją magnetyczną, a Chińczycy ogłosili ostatnio kolejne wcielenie pociągu, gdzie Maglev ma osiągnąć prędkość 600km/h. Pozwoli to na skrócenie podróży między Pekinem a Szanghajem do 3.5h, Prototyp został już zaprezentowany, obecnie jest testowany, a do produkcji może wejść już w 2021 roku. Z kolei superszybkie pociągi, nad którymi również pracują Chińczycy, mają wykorzystywać technologię hyperloop i osiągać prędkość 1000km/h!
- impreza z rekinami
Nie chodzi tu o rekiny finansowe, chociaż tych z pewnością w Szanghaju nie brakuje. Jeden z klubów w Szanghaju oferuje możliwość imprezowania z tymi drapieżnikami, tj. ma akwarium, gdzie pływają rekiny. M1NT to luksusowy klub na 24 piętrze jednego z wieżowców w okolicach the Bund. Z jego okien rozciąga się przepiękny widok na wieżowce Pudong. Otrzymał nagrody za Najlepsza Restaurację, Najlepsze Drinki, Najlepszy Klub, Najlepszy Wystrój (oczywiście luksusowy). Przy wejściu obowiązuje selekcja, a bez rezerwacji możemy nie wejść (mieliśmy szczęście, bo udało nam się dostać spontanicznie z ulicy i to poza kolejką, ale dostaliśmy wskazówki od managerki, że następnym razem mamy zadzwonić albo wysłać maila; rezerwacja podobno bezpłatna). Za samo wejście nic nie płaciliśmy. Drinki do najlepszych nie należą, natomiast ceny już tak. Klub to ulubione miejsce expatów, w zasadzie w 99% wypełniony jest przez obcokrajowców, Chińczyków w zasadzie się nie uświadczy, a atmosfera jest ‘na pokaz’. Ale wróćmy do rekinów, bo to one nas tu przyciągnęły. Moje wyobrażenie to była ściana z akwarium, gdzie pływają straszne drapieżniki, a impreza obok. W rzeczywistości to długie akwarium na wejściu, z małymi rekinami w środku. Ciekawe i niepowtarzalne, ale byłam zawiedziona. Spodziewałam się czegoś więcej. W samym klubie długo nie zabawiliśmy, bo woleliśmy poznać bardziej autentyczne oblicze Szanghaju.
Stan na październik 2019